piątek, 5 stycznia 2018

Odkurzam bloga

Kolejny rok rozpoczęty. Stary pożegnany.
Choć moje blogowanie miało sporą przerwę to jednak powracam.

Stary rok  był kolejnym smutnym rokiem.

We wrześniu pożegnałam tym razem Mamę....   Kiedy przez lato  spędzałam czas  na opiekowaniu się nią  robiłam  bawełnianą bluzeczkę . Mama lubiła patrzeć jak druty migają ... Dopytywała co to będzie.
Prawie już  ją skończyłam , zabrakło parę rzędów.. . Dokończyłam ją już później.  Będzie trochę takim wspomnieniem.



Kiedy już prawie czas uleczył rany, po dwóch  miesiącach  odeszła  kolejna mi bardzo bliska osoba - najlepsza przyjaciółka Mamy , totalne zaskoczenie , bo była od Mamy młodsza 10 lat....

Życie..... Jakże jest kruche.

Grudzień upłynął mi w  towarzystwie mojej maszyny do szycia . Fruzia sprawuje się cudownie.
Uszyłam około  12 obrusów , około  przynajmniej 26  poszewek na poduszki na kanapy ,we wszystkich możliwych kolorach,   kilku firanek , w tym jednych ogromnych dla siostry  , lamowanych atłasem , z falbanką  oraz  takie tam inne  szybkie przeróbki typu - podłożyć , skrócić , przeszyć .

Znowu  jednak zaczynam tęsknić za drutami  i pora chyba się za nie zabrać.  Znowu początki będą trochę trudne i nieudane , ale co tam !

Ten rok MUSI być lepszy  !!!


poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Ubranko

Ostatnio na blogu u Basi zobaczyłam  post o tym jak uszyła torbę na laptopa.
http://basia30.blogspot.com/2017/07/uszyam-torbe-na-laptopa.html
Moja stara maszyna była ciężka i  miała walizkę. Łucznik.
Nowa -  Fruzia  - takowej nie posiada , więc przemknęło mi przez myśl żeby kupić jej  jakieś opakowanie , ale to co znalazłam  to tylko torby...  Może i niedrogie  ale dla mnie niestety nie praktyczne . Nie chodziło mi o możliwość jej przenoszenia , a raczej o  schowanie , ukrycie czy zabezpieczenie przed kurzem.
Basia uszyła swoją torbę  profesjonalnie i daleko mi do niej. Natomiast  skorzystałam z jej pomysłu - wykorzystania starej kurtki.  Kiedyś dostałam super kamizelkę , ale była zbyt gruba i szkoda  mi było , że nie ma rękawów ...byłaby kurtką !  Z czeluści szafy wygrzebałam za małą pikowaną kurtkę, odcięłam rękawy i doszyłam do kamizelki. Szkoda mi było wyrzucać reszty.... I jest ! Odnalazłam ją  i w kilka minut powstało ubranko dla Fruzi !!!
Trochę tylko przycięłam i zaokrągliłam górę.





U góry Fruzia ma rączkę , zrobiłam więc miejsce na nią , taki otwór zapinany na guzik .


Można łatwo wyjąć ją albo schować. 





 Fruzia stoi głównie na biurku , gotowa do pracy . Jednym ruchem można ją rozebrać i ubrać !



Kieszonki są niezwykle przydatne . Kiedy  trzeba ją schować , a jest to tylko trochę niżej, nie ma wtedy żadnego problemu.
Dawniej komputery miały spore gabaryty i w biurkach było specjalne miejsce na nie , które idealnie mieści Fruzię.  Wyjęcie jej czy schowanie  jest równie szybkie jak i  miłe : )
Do tego  wysuwana pólka na klawiaturę  jest bardzo przydatna , a laptop można postawić obok .
Cieszę się , że mam teraz prawdziwy kącik  z cudowną maszyną. 
Fruzia jest lekka  , a jednocześnie podczas pracy bardzo stabilna.  Cieszę się też , że wybrałam ten model.  Już uszyłam tak wiele , a kolejne plany mam na najbliższe chyba lata !


Takie moje "centrum dowodzenia światem".....

wtorek, 1 sierpnia 2017

Błękit nieba

Minęło sporo czasu od kiedy skończyłam ten sweter.  Postanowiłam pozbyć się niebieskiego , którego to koloru nie bardzo lubię, oraz resztek w tym kolorze . Ponieważ nigdy nie robiłam wzorów wrabianych chciałam spróbować. Niczego nie planowałam , taka radosna twórczość własna .... nie liczyłam jakoś oczek , robiłam "na oko"....  Wczesną wiosną sweter dobrze już służył , kiedy jeszcze nie było  ciepło , a w domu już ogrzewanie był byle jakie . Ponieważ ma w składzie trochę wełny jest cieplutki.  Wyszedł całkiem nieźle i się lubimy. Pomimo swojego koloru... : )






wtorek, 11 lipca 2017

Fruzia

Z racji tego , że moje siostrzenice pracują  w pewnym zakładzie produkującym materiały  - już o tym wspominałam - zostaję zasypywana różnymi materiałami.  Do tego jakieś poprawki sukienek , bluzek... ich... moje...  przeróbki ubranek na Stefana...  ooojjjjj.....
Kiedyś posiadałam swoją maszynę Łucznik 466. To była maszyna ! 
Szyłam od dziecka i ojciec widząc to zamiłowanie  kupił mi ją kiedy byłam jeszcze w podstawówce. 
Przez lata szyłam  , szyłam i szyłam : )  A maszyna szyła skórę i firanki bez problemu.  
Po latach  roztrzaskały się  jakieś  węgliki w pedale i nie można było dokupić , a od nowszych maszyn nie pasował pedał...   Długo leżała , aż została wyrzucona .  Dziś tej decyzji bardzo żałuję... No cóż. 
Dostałam więc od koleżanki  również Łucznika , nie ma numeru ale to jakiś kolejny model , również już wiekowy . Niestety , nigdy dobrze nie szyła , ale jakoś współpracowałyśmy.  Ileż ja się zawsze namęczyłam , żeby ją wyregulować.  Ostatnio  to był już koszmar. Siedziałam  nad nią całymi popołudniami , a  nie uszyłam nawet metra prostego ściegu... 
Dość !  
Od dawna przeglądałam internet w poszukiwaniu opinii o maszynach . Te "marketowe"  to też koszmar - przynajmniej z opinii tak wynika. Dzisiejsze Łuczniki czy Singery to tylko nazwa dobrze się kojarząca ,, ale z jakością nie mająca nic wspólnego. Znalazłam  z bardzo dobrą opinia  Janome Juno . Wahałam się tylko między  dwoma modelami  , choć  miałam już  swoja faworytkę.
Udałam się  do firmy , która  jest w moim mieście i prowadzi  sprzedaż maszyn przemysłowych i  również tych domowych.  Bardzo miły Pan  zapytał tylko o mój przedział  finansowy  i opowiedział  szeroko o wszystkich , które posiadał . Jego sugestią również była Janome lub Brother.   Wybrałam Janome , model trochę droższy , ale nie żałuję !!!!!!   
Przedstawiam moją  Fruzię ! 
Teraz wiem co to radość z szycia.  Fruzia jest cudowna.  Przede wszystkim jest mechaniczna . 
Czytając o niej wiele razy padało słowo "intuicyjna"  i jest to słowo,  które  dosłownie  w całości oddaje sens  działania tej maszyny. 
Szycie mnie pochłonęło całkowicie !!!   

wtorek, 30 maja 2017

Kwadratowe próby

Sprułam kiedyś długaśny szalik w bordowym kolorze. Zastanawiałam się co z niego zrobić ale nie miałam pomysłu.  Przeglądając   internet zobaczyłam  pledy, koce i kocyki z kwadratów w różnych  wzorach. Postanowiłam spróbować. Udało mi się zrobić kocyk na puf , który jest  bardzo pomocny przy zakładaniu obuwia w pozycji siedzącej :)
 Pojedyncze elementy są bardzo proste.


 Trochę było  trudu przy łączeniu ale  to proste.






Efekt końcowy na miejscu : )

Proces tworzenia spodobał mi się na tyle , ze mam pomysł na wykorzystanie resztek w ten właśnie sposób . Tyle , że będzie to proces długofalowy .
Staram się pozbywać resztek  robić tylko z tego co posiadam w zapasach. W  kolejnym wpisie  też trochę o tym będzie.
Takie tulipany kwitły u mojej córci... Wsadziłam ich  dużo , mimo kwietniowego śniegu wyrosły  dookoła pięknie , a ..... znowu ktoś mi  ukradł.... zostało  tylko kilka ...  
Echh , ci  ludzie....

środa, 19 kwietnia 2017

Parzenica

Parzenica to wzór góralski . Kiedy moje siostrzenice ( bliźniaczki ) zaczęły pracować w tutejszym zakładzie produkującym firany i inne materiały zostałam zmuszona do odkurzenia mojej maszyny do szycia . Firany , firanki i firaneczki , zazdrostki , szarfy  i inne ... ufff.....
Któregoś razu kiedy dziewczyny miały kilka dni pracy na sklepie firmowym wybrałyśmy się z siostrą na kolejne zakupy. Dziewczyny już wypatrzyły "parzenicę" , a siostra już marzyła o obrusie. Oczywiście namówiła mnie bardzo szybko.

Obrusy prezentują się pięknie !  Kolor jasno-szary  idealnie wpasował się do mojego wnętrza. Przyszło mi na myśl , że może jeszcze poduszeczki... ? Oczywiście dla nas obu po dwie !.
 Kiedy zobaczyłyśmy ten sam materiał z barankami  to jus nie było odwrotu :)   Mamy po jednej podusi z barankiem , a z resztek jeszcze  uszyłam podusię dla mamy .
Przy  ostatnim remoncie  postawiłam na kolor ścian , który łączy się z każdym innym bez problemu. Na Boże Narodzenie były czerwone dodatki. Tym razem na Wielkanoc postawiłam na turkus. Wystarczy zmiana pledu ( ok.12 zł) turkusowe poszewki ( po 14 zł)  do tego jakaś świeczka i już !


Jestem z tej aranżacji  bardzo zadowolona.  Do tego jeszcze świąteczne niebieskie jajeczka w wazonie
którego podstawką jest... zegar kuchenny, a właściwie to co z niego zostało. Kupiony w "Agacie" był bardzo ładny , prezentował się świetnie , niestety chodził jak chciał... zżerał baterie
 w szalonym tempie  i późnił niesłychanie. Ciągła zmiana baterii i ciągle  zła godzina doprowadzały mnie do szału , a paragon gdzieś zgubiłam... Trudno. Trafił mi się inny , do tego radiowy , godzina idealna , bateria ciągle ta sama.  Szkoda mi było tej ładnej stalowej obudowy , szkła... Najpierw chciałam go wypełnić  koralikami , ale koszt spory... Szybko  stworzyłam coś innego ...

Stara kasza , ryż , jakieś płatki po terminie.... I już !  Trochę tylko musiałam zabezpieczyć folią  spód , żeby się coś nie wysypało : )   Teraz na święta wazon , ale potem stanie tam  doniczka z krotonem.

wtorek, 28 marca 2017

Burgundowy melnż

Skończyłam sweter  , z którym już się lubimy :)




Czerwona melanżowa włóczka  z odzysku , kupiona za grosze w sieci , ale bardzo mnie ujęła  swoim delikatnym melanżem , ma w sobie na pewno jakąś bawełnę.
Nie obyło się jednak bez prucia.
Pierwotnie  zrobiłam rozpinany sweter z  pojedynczej grubości. Wyszedł cienki  , był już prawie skończony , zostały tylko do zrobienia plisy  wykończeniowe z przodu....
Przeleżał prawie dwa  lata. Wszystko przeleżało.... były inne okoliczności. Jak ten czas leci....
Czasami coś robiłam , jakąś serwetkę , jakąś drobnostkę...
Zimą jednak  wyjęłam moje ogromne pudła. Przejrzałam i trafiłam na  tego biedaka , przymierzyłam , nawet nabrałam już oczka na te plisy, ale coś mi nie leżało.  Sprułam  doszczętnie.
Przypomniałam sobie o zdjęciu dziecięcego sweterka  znalezionym gdzieś w sieci. i była to moja inspiracja. (poszukując kolejnej inspiracji dzisiaj znalazłam na ravelry podobny  w odwrotnej kolorystyce http://www.ravelry.com/patterns/library/bottom-line-jacket  )
Pomyślałam , że jak coś nie wyjdzie to i w domu się jakiś taki sweter rozpinany przyda.....
Podwójna nitka stworzyła  pasująca mi materię , białe resztki z zapasów , szarość dokupiona w najbliższej pasmanterii za niewygórowaną cenę , dołożyłam do niej  nitkę bawełny ze szpuli z zapasów.
Bezszwowo od góry , aż do wykorzystania koloru burgundowo-czerwono-czarnego melanżu  , a szary do momentu pożądanej długości.





 Uprałam żeby zblokować , ba ! nawet w pralce , odwirowany lekko, a co tam !   Efekt spełnił moje najśmielsze oczekiwanie ! Nic się nie wyciągnęło ani nie rozciągnęło  , pruta włóczka  wyrównała się  i stworzyła coś co mnie się bardzo podoba.
Z tyłu na kolorze czerwonym pas lewych oczek
Kolor najbardziej prawdziwy

Dałam sobie szlaban na kupowanie włóczek , no chyba , że coś  potrzebne jest coś czego nie mam w zapasach - jak ten szary.
Zdjęcia niestety z komórki.  Muszę pomyśleć o aparacie  : )  A właściwie to już myślę .